Boże,
nienawidzę mojego życia, siebie i całego tego pieprzonego czasu. Mam za dużo spraw na głowie, za mało czasu aby wszystkiemu sprostać i jeszcze, cholera jasna, za dużo ambiji, które mnie doprowadzają do jakiegoś załamania nerwowego. Po pierwszym styczniowym tygodniu szkoły mam dosyć książek, nauki, sprawdzianów, szkoły muzycznej... Z niczym nie nadążam, niczego nie ogarniam i nie robię niczego tak dobrze jak bym chciała. W swoich planach na przyszłość widzę coraz więcej dziur, których nie umiem